Wenezuela
Od naszego powrotu z Wenezueli minęła już chwila , ale wpadliśmy w taki wir wydarzeń że ciężko było złapać oddech – teraz mogę podzielić się swoimi przeżyciami 😅
Wenezuela — kraj pełen kontrastów, niewykorzystanych możliwości i surowego piękna — zostawiła w mojej głowie obrazy jak z pocztówki i wspomnienia jak z dzikiej przygody. Bogactwa leżą tam pod stopami, a jednak nikt się po nie nie schyla.
Może to i dobrze? Dzięki temu świat wciąż ma miejsca, gdzie czas zwalnia, a natura triumfuje nad człowiekiem — dzika, nieujarzmiona, gotowa oczarować albo rzucić wyzwanie. Z jednej strony zapierające dech w piersiach krajobrazy, z drugiej infrastruktura, która sprawia, że każda podróż staje się grą losową o przetrwanie.
Ukryty w samym sercu dżungli obszar to jedno z najbardziej dzikich miejsc na naszej planecie. To właśnie tutaj brytyjski pisarz Arthur Conan Doyle umiejscowił akcję swojej kultowej powieści „Zaginiony świat”. Porośnięte pierwotnym, tropikalnym lasem góry stołowe tepui stanowią jedną z najstarszych formacji geologicznych na Ziemi – liczą sobie aż 1,5 miliarda lat!
Do niedostępnej Canaimy nie da się dotrzeć drogą lądową więc musieliśmy skorzystać z małego samolotu , który swój ostatni przegląd przeżył prawdopodobnie w czasach, gdy Elvis był na topie. 😳
Widok z niego wynagradzał strach o stan techniczny i rekompensował wszelkie obawy , przelecieliśmy tak blisko wodospadu , że miało się wrażenie że można uzupełnić bidony 🤩
Wylądowaliśmy na malutkim lotnisku w samym środku dżungli, obok imponującej laguny Canaima, której okolice zamieszkują Indianie Pemon. Niekwestionowanym królem tutejszej dżungli jest największy na świecie i absolutnie spektakularny wodospad Salto Angel, który spada z majestatycznej góry Auyantepui niczym rozlana przez bogów rzeka. To miejsce, gdzie natura pokazuje swoje najbardziej spektakularne oblicze, a cywilizacja zostaje daleko w tyle.
Odkryty w 1936 roku przez amerykańskiego pilota Jamesa Angela i zmierzony przez National Geographic Society w 1949 roku, liczy sobie aż 979 metrów; jest szesnaście razu wyższy od Niagary, czterokrotnie wyższy od Pałacu Kultury i Nauki i 151 metrów wyższy od najwyższego budynku świata – Burj Khalifa.
Warto dodać, że dostanie się do tego cudu natury to nie lada wyzwanie. przypominało to bardziej ekspedycję podroznicza niż zwykłą wycieczkę turystyczną. Po drodze czekała nas podróż, która sprawiła że zapomniliśmy co to jest wygodny transport
– to podróż w głąb dzikiej dżungli, gdzie rzeki zastępują drogi, a samolot jest jedynym sposobem, by dotrzeć do serca Parku Narodowego Canaima. Po drodze zaliczyliśmy rejs łodzią, trekking przez wilgotne lasy i spotkania z rdzennymi mieszkańcami, którzy znają te ziemie jak własną kieszeń. Jedyne, czego potrzebowaliśmy to solidne buty i mocne barki oraz cierpliwość i umiejętność wznoszenia modlitw o przetrwanie w każdym możliwym języku.
Ale kiedy już dotarliśmy na miejsce i stanęliśmy przed tym gigantem, patrząc jak woda spada z niemal kilometrowej wysokości zrozumiałam dlaczego to miejsce było inspiracją dla filmu Odlot i pomyślałam O, tak – Cała ta podróż miała sens !
Ja wyjątkowo bardzo blisko postanowiłam zbliżyć się do natury w sposób, który wymagał nie tylko odwagi, ale jak się okazało także sporej ilości maści na stłuczenia i przeciw bólowych .
Z perspektywy widzów (których reakcje wahały się od przerażenia po próbę oceny w skali od 1 do 10) mogło to wyglądać jak brawurowy popis odwagi lub profesjonalny pokaz akrobatyczny 😜 w
rzeczywistości było to raczej widowiskowe zetknięcie się człowieka z siłami natury, zakończone wodowaniem i mało kontrolowanym przemyśleniem decyzji życiowych. Leciałam jak obalona kłoda w wodę z zacnej wysokości odbijającą się z gracją adekwatną do swojej wagi o skały . Spokojnie, żadnych złamań! Prawdę mówiąc, miałam szczęście, że nie skończyłam jak ta kłoda kilkaset metrów niżej tylko zatrzymałam się nazwijmy to w oczku wodnym 😂😂 Nie pytajcie, jak to się stało gdy natura i grawitacja postanowiły przypomnieć mi, kto tu naprawdę rządzi – zdjęć z wydarzenia nie ma żadnych , bo wszyscy wstrzymali powietrzę na dłuższą chwile a ja chyba aż tak nigdy nie byłam przerażona .
Ostatecznie, podniosłam się, wyszłam z wody otrzepałam sie i wróciłam na szlak, udając, że wszystko było zgodnie z planem i mam to pod kontrolą . W końcu, kto by nie chciał poczuć się jak bohaterka filmu akcji, gdzie woda, góry i ja to połączenie nie do pokonania?
Bo przecież każda wielka przygoda potrzebuje momentu dramatycznego – a ja właśnie zaliczyłam swój.
Wenezuela to kraj, który mógłby być światową potęgą, ale zamiast tego postanowił eksperymentować z ekonomią w stylu dadaizmu. Mając największe rezerwy ropy naftowej na świecie, udało się tu stworzyć system, w którym benzyna jest tańsza od wody, ale i tak jej nie ma. Inflacja? Tak wysoka, że Excel odmawia współpracy. Waluta? Zmieniana tak często, że robią z niej origami
To także kraj, w którym głównym towarem eksportowym nie jest ropa, a Miss Universe – bo jeśli nie możesz zbudować stabilnej gospodarki, przynajmniej wygrywasz w konkursach piękności. Stolica, Caracas, oferuje turystom emocje rodem z survival horroru, a codzienne zakupy to bardziej gra strategiczna niż zwykła wyprawa do sklepu.
Mimo to Wenezuelczycy pozostają mistrzami adaptacji. Skoro pieniądz traci wartość szybciej niż posty na Twitterze, przechodzą na bitcoiny. Skoro rząd twierdzi, że kryzysu nie ma, to po prostu żyją dalej – z humorem, sprytem i zdolnością do znajdowania rozwiązań tam, gdzie logika dawno skapitulowała. Wenezuela to dowód na to, że rzeczywistość może być bardziej absurdalna niż jakakolwiek satyra – i że człowiek zawsze znajdzie sposób, by przetrwać, choćby na czarnym rynku.
Podsumowując: Wenezuela to miejsce, gdzie możesz zobaczyć cuda natury, poczuć dreszczyk emocji i przekonać się, że grawitacja działa bez zarzutu. Wspomnienia? Bezcenne.
Zasinienia, stłuczenia – Gratis
Przepraszamy, nie znaleziono żadnych odpowiedzi.
Log in to reply.