Zamek Kapfenstein w Styrii na południu Austrii: romantyczny ślub i najlepsze wino

Jak się tak zastanawiam, dlaczego zdecydowaliśmy się na zamek Kapfenstein, to przychodzą mi do głowy dwa argumenty. Po pierwsze, pasowało to do naszego planu podróży. Szlak z Burgenlandu po wizycie na zamku Bernstein prowadzi na południe do Styrii i Kapfenstein jest niejako po drodze. Po drugie, Styria i okolice wokół zamku są znane w Austrii z wyśmienitych win.

W drodze opadły mnie wątpliwości, czy z tymi winnicami i pagórkowatym pejzażem podobnym do Toskanii to prawda. Pagórki, owszem, były, ale po obu stronach drogi leżały w szeregach dynie. Większe, mniejsze, żółte, pomarańczowe, nawet czerwone. Nic tylko te dynie i dynie. Wyjaśnienie w Internecie od razu mnie uspokoiło. Styria słynie z produkcji oleju z pestek dyni stosowanych do wypieków (np. chleba), przyrządzania zup, ciast itp.

Styryjskie dynie

Za którymś z pagórków zawalonych warzywem zamigotała w dali jasna budowla. Typowe położenie na wzgórzu sugerowało zamek. Kiedy podjechaliśmy bliżej, ukazał nam się zamek Kapfenstein, a wokół winnice.

Od razu wpadło nam w oko, że zamek nie ma w sobie nic z warownej budowli początkowo wybudowanej w XI wieku. Wejście ozdobione tympanonem robiło wrażenie większego dworku. Personel hotelu ubrany w tradycyjne austriackie stroje błyskawicznie wykatapultował nas w inne czasy.

Sielankowa atmosfera otoczenia wzmocniła się dodatkowo, gdy przekroczyliśmy próg naszego pokoju na resztkach wieży warownej. Widok z tarasu zaparł nam dech. Bezkresna dal rozciągająca się po horyzont.

Zamkowy ogród i okolica

A na tym soczysto-zielonym dywanie winnice. Do tego, jak wyjaśniała nam recepcjonistka, na wprost tereny austriackie, trochę na lewo węgierskie, a całkiem na prawo słoweńskie. Czy można sobie czegoś więcej życzyć?

Winnice i granice trzech państw

Następną atrakcją dnia okazała się wizyta w przyzamkowej restauracji. Znowu taras z widokiem na graniczny trójkąt trzech państw. Poza znakomitymi potrawami mieliśmy okazję spróbować styryjskich win. Zamek Kapfenstein jest od prawie stu lat w posiadaniu rodziny Winkler-Hermaden, do której należą też okoliczne winnice.

Z miejscowych winogron wytwarzają białe, czerwone i musujące wina – dzieła sztuki enologicznej. Udało mi się ich spróbować. Najbardziej do gustu przypadło mi czerwone wino o dźwięcznej nazwie Hermada. Rozlewało się na podniebieniu jak Armada (smaku).

W zamkowej restauracji

Wczesnym rankiem obudził mnie chłód otwartych drzwi na taras. Wstałam, żeby je zamknąć. Poranna mgła przykrywała jeszcze winnice. Instynktownie sięgnęłam po aparat fotograficzny.

Poranna mgła na winnicach

Po śniadaniu poddałam się obserwacji okolicy, kiedy doszły mnie dźwięki songu Franka Sinatry „My way”. Wyobraziłam sobie, że ogrodnik z tranzystorem przy uchu kosi zamkową trawę. Wyjrzałam na ogród. Mały zespół ćwiczył romantyczne kawałki. Coś się szykowało.

Niedługo potem pojawili się odświętnie ubrani ludzie. Kiedy zagrano marsz Mendelsona wszystko stało się jasne. Młodą parę uroczyście zaślubił urzędnik stanu cywilnego. Obserwowaliśmy dyskretnie całe wydarzenie z tarasu, ukryci za wielkim modrzewiem.

Wejście w nowe życie na zamku Kapfenstein

Zrobiliśmy trochę zdjęć, które później wysłaliśmy młodej parze. Młodzi ludzie podziękowali wylewnie, potwierdzając, że nasze zdjęcia trafnie podkreśliły romantyczność miejsca i wydarzenia. Ucieszyło nas, że sprawiliśmy frajdę nowożeńcom.

Bladym świtem pożegnaliśmy Kapfenstein i styryjskie winnice i ruszyliśmy do Karyntii w stronę austriackiej riwiery.

Pożegnanie ze Styrią

Przeczytaj też, jak doszło do wyprawy na zamki austriackie  Portal podróżniczy Anonimowy.pl   oraz mój poprzednie wpisy o zamkach Durnstein i Bernstein.

Następnym celem jest zamek Leonstein na riwierze austriackiej.

Powiązane Artykuły

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *