Do Chin droga lądową.
Prawie – bo początek to lot do Gruzji (więc pierwsza część była samolotem), potem statek przez Morze Kaspijskie, następnie pociąg przez Kazachstan. W Ałmatach wziąłem autobus do chińskiej granicy, a potem dalej na południe.
Moim wewnętrznym celem było sprawdzenie, czy da się dotrzeć do Chin drogą lądową.
KAZACHSTAN
Gigantyczny kraj, 12 razy większy niż Polska. Dzięki tanim pociągom przejechałem cały kraj. Kuszetka kosztuje np. 50 zł za odcinek pokonywany w 20 godzin. Korzystałem tam też z Couchsurfingu i spotkałem polskich potomków wysiedleńców (jeden Polak zakochał się w rosyjskiej strażniczce i został tam na zawsze). Chciałem też sprawdzić, jak – podobnie jak w Kazachstanie – kraj neutralny postrzega wojnę, bo wiadomo, że każdy kraj przedstawia te same wydarzenia inaczej. Nawet w Polsce różne media pokazują różne zdarzenia w odmienny sposób – podobnie jak niemieckie czy amerykańskie. Ciekawiło mnie to i nie zawiodłem się. Na zdjęciu poniżej Ałmaty – wielopiętrowe miasto, zamieszkane przez około 100 narodowości (od Chińczyków i Rosjan po Uzbeków i Tatarów). Językiem międzynarodowym jest tam głównie rosyjski. Z Ałmatów dwa razy dziennie odjeżdżają autobusy do Chin.
CHINY
W ten sposób, po niecałym miesiącu od wyruszenia i wielu przygodach (pominiętych tutaj), byłem w Urumczi – stolicy chińskiego regionu autonomicznego. Moim wewnętrznym celem było sprawdzenie, czy da się dotrzeć do Chin drogą lądową. Udało się, więc byłem zadowolony. Warto dodać, że chiński rząd zniósł obowiązek wizowy dla Polaków na pobyt do jednego miesiąca, więc można śmiało jechać. Zachęcam! 🙂 (Poniżej mapka chińskich szybkich kolei).
Chiny to duży kraj. Głównie korzystałem z kolei – albo z tanich kuszetek, albo z drogich ekspresów jadących nawet 350 km/h. Czasami taniej wychodziło jechać wolną kuszetką (np. 14 godzin) niż pokonać ten sam odcinek szybkim pociągiem w 4 godziny.Z Urumczi pojechałem pociągiem do Mongolii Wewnętrznej – było bardzo zimno, bo aż -20 stopni. Uznałem więc, że trzeba kierować się na południe. (Poniżej autostrada w Sinciangu – mroźnia).
Jako że na Wyżynie Tybetańskiej źle się poczułem, odwiedziłem też chiński szpital – z jednej strony bardzo nowoczesny (np. rezonans magnetyczny itp.) i tani (za wizytę zapłaciłem 33 zł jako obcokrajowiec), z drugiej – z innym postrzeganiem prywatności (np. w drodze do lekarza przechodziłem przez salę operacyjną z „otwartym pacjentem”). Robi też wrażenie, gdy w szpitalu spotka się mnichów buddyjskich. (Poniżej Wielki Budda w Leshan).
Potem, ze względu na pogodę, skierowałem się na południe i było coraz cieplej. Już na południu Chin było około 17 stopni. Nie będę tu wszystkiego dokładnie opisywał, wspomnę tylko, że odwiedziłem zarówno części naturalne Chin (jak góry Zingjije), jak i duże miasta (np. Chengdu) – nowoczesne i przestronne. (Zdjęcie poniżej – w górach Zingjije).

Chińskie miasta – prawie każde posiada doskonałą sieć linii metra. Mają też setki wieżowców. Przez ostatnie dziesięciolecia Chiny bardzo się rozwinęły. Ciekawostką jest miasto Chongqing, które ma stację metra na 6. piętrze w bloku.
LAOS
Z Chin funkcjonuje nowo otwarta linia kolejowa do południowego sąsiada. W Laosie 70% kraju pokrywa dżungla i las, co sprawia, że jest to bardzo zielony i naturalny kraj. Niektóre tereny są zamknięte, ponieważ wciąż znajdują się tam bomby z bombardowań USA w czasie wojny wietnamskiej (tzw. niewypowiedziana wojna). W końcu bardzo ciepło – już 32 stopnie to norma. Ludzie są biedni, ale życzliwi. (Na zdjęciu poniżej – młodzi mnisi w buddyjskiej świątyni w północnym Laosie).
W wielu miejscach w kraju podróżuje się drogą wodną. Najdłuższa trasa to rejs z Luang Prabang do granicy z Tajlandią – aż dwa dni łodzią.
(Na zdjęciu widok na rzekę Mekong, główny szlak transportowy).
TAJLANDIA
Zmierzamy teraz do Tajlandii, skrótowo rzecz ujmując. Tajlandia, moim zdaniem, dzieli się na trzy części: północ (mnisi, świątynie, natura), południe (boskie plaże i turyści) oraz Bangkok (współczesna Sodom i Gomora). Warto poznać wszystkie trzy. Na północy trafiłem na spotkanie hipisowskie „Sambala in Your Heart” i można było posłuchać dużo dobrej muzyki. (Zdjęcie – skrzypek).
NEPAL
W dużym skrócie – piękne miasto Katmandu, Himalaje, ludzie i natura. Swoją drogą, przez cały pobyt w Nepalu nie spotkałem tam żadnego ateisty. W pewnym momencie rozmawiałem o tym z miejscowymi i powiedzieli mi, że nie znają nikogo takiego. Może to zasługa Himalajów? Że każdy czuje, iż jest coś wyżej? Jakże inaczej jest w Europie. Miałem też okazję przez trzy dni pomagać w szkole. Dyrektorka zaprosiła mnie, żebym pomógł uczyć angielskiego. Dla dzieci miała to być frajda, ale czuję, że dla mnie była znacznie większa. 🙂 (Na zdjęciu szkoła z dyrektorem Ajitą).
INDIE
Ostatnim krajem w tej podróży były Indie. Jakże każdy kraj ma inną „energię”, mimo że wszystkie wymienione znajdują się w Azji! Chiny różnią się od Indii, a te z kolei od Nepalu. Indie, zwłaszcza w czasie święta Holi, są niezwykle kolorowe. Spędziłem chwilę w świętym mieście Vrindavan – znajduje się tam około 5000 świątyń, a zgodnie z lokalnymi zasadami jedzenie mięsa jest surowo zabronione (można za to trafić nawet do więzienia). Ulicami ciągną rzesze pielgrzymów. (Zdjęcie – kobieta modli się nad Gangesem).

PODSUMOWANIE.
Nie da się dokładnie opisać czteromiesięcznej podróży w kilku akapitach. Mogę jednak dodać, że w podróży najbardziej lubię poznawanie innych kultur, zwłaszcza tych starych. Jeśli chodzi o lokalne obyczaje, miałem okazję być u nomadów w Kazachstanie, gdzie po jedzeniu wypada bekać, doświadczyłem życzliwości zarówno Chińczyków, jak i Laotańczyków 😉 oraz religijności hinduskich mnichów i Nepalczyków. Osobiście mam jakąś nieustanną chęć poznawania dawnych kultur. Podróż była przygodą i wyzwaniem. Bywały trudne chwile, ale też wiele się nauczyłem. W Azji bywałem już wiele razy, ale ta wyprawa była wyjątkowa, bo dużą część odbyłem drogą lądową. Najważniejsi w podróży są ludzie.
Pozdrawiam i póki co podróż trwa! 🙂
Wyświetlenia: 343
Muszę wrócić z Malezji do Polski drogą lądową bądź morską, proszę odezwij się do mnie
Super przygoda! Jak długo planujesz jeszcze tę podróż?